happysad

Na Ĺťywo w Studio [DVD]

Mystic Production 2008-11-28
Autor: Małgorzata Warwas
Ocena:

Happysad jest jednym z tych zespołów, na których koncertach nie ma gdzie przysłowiowej szpilki wsadzić. Osobiście byłam na kilku, gdzie podłoga była mokra od potu szalejących fanów. Mając w pamięci tamte chwile, z chęcią sięgnęłam po nowy digipack zespołu „na żywo w STUDIO”, składający się z dwóch płyt dvd. 

Pierwsza z nich zawiera dwugodzinny koncert nagrany w krakowskim klubie Studio, który odbył się 4 października 2008 roku. Zespół zagrał niemalże wszystkie piosenki z albumów "Wszystko jedno" i "Nieprzygoda". Drugie swoje dziecko - "Podróże z i pod prąd" - potraktował trochę po macoszemu i jak dla mnie zabrakło takich utworów jak "Z pamiętnika młodej zielarki" czy "30 raz". A wystarczyłoby przedłużyć koncert o pół godziny i by było wszystko. Kapela zaprezentowała również formę regionalnego patriotyzmu, włączając do setu koncertu cover zespołu MIR, który pochodzi ze Skarżyska-Kamiennej.

Mimo widocznej energii całego zespołu, sam koncert rozczarowuje. Nie różni się niczym innym od poprzednich, jakie zagrał. Nie jest ani oprawiony szczególnymi efektami wizualnymi, brak specjalnych gości czy nowych, nieznanych aranżacji utworów. Brakuje mu czegoś ekstra, co uzasadniałoby chęć jego wydania i uwiecznienia na dvd. Natomiast zostały zachowane nieśmiertelne akcenty każdego koncertu, czyli śpiew utworów przez publikę, a także piski pojawiające się w odpowiedzi na zawołanie miejsca akcji (tutaj - klub „Studio” i miasto „Kraków”).

Koncert został podzielony na kilka części, z których każda poprzedzona jest krótkim filmem, dostępnym również osobno w dodatkach płyty. W nawiązaniu do pierwszego z nich została zbudowana interakcja z publicznością. W jednej ze scen filmu ukazano deszcz spadających z nieba kartek i taki też deszcz spada na zgromadzoną w„Studio” publikę. Przeplatanie się obrazów i poszczególnych części zarejestrowanego koncertu stanowi jedyny dodatkowy akcent, który sprawia, że to nie jest tylko złożony w całość nagrany występ.

Na drugiej płycie został umieszczony krótki, bo zaledwie godzinny, film dokumentalny o zespole. Można z niego poznać historię zespołu, dowiedzieć się o rotacjach w składzie (dotyczy to głównie pozycji perkusisty), chociaż bez pikantnych szczegółów. Zawiera on także wypowiedzi dziennikarzy, muzyków na temat samego zespołu i ich twórczości. Rozbawił mnie fakt, że wypowiada się o nich Grabaż (Pidżama Porno, Strachy na Lachy). Kiedy pierwszy raz usłyszałam Happysad na Punk Reggae Live w Lublinie, pomyślałam, że to kopia Pidżamy Porno. Przy okazji dowiedziałam się z tego filmu, że to nie tylko moje odczucie. Również wątek, który mogę nazwać „życie muzyka ciężkie jest”, wydał mi się śmieszny. Mówi o„nieprzygodach” kapeli związanych z niedoskonałościami sprzętu dostarczanego przez organizatorów koncertów. Płynący z niego wniosek: jakość występu nie zależy tylko od umiejętności i talentu zespołu. Na płycie znajdują się ponadto galerie zdjęć podzielone według autorów fotografii. Niestety nie ma pod nimi podpisów, gdzie i kiedy zostały zrobione. Co do samego filmu da się go obejrzeć raz, bo i po co drugi. Szkoda, że chłopaki nie pokusili się o zawarcie w nim trochę więcej humoru. Mało w nim zabawnych sytuacji z koncertów, trasy, czy po prostu z życia kapeli. „Nostress”wyszedł jak dla mnie trochę za poważnie.

Wydawnictwo na pewno znajdzie zainteresowanie wśród fanów zespołu, szczególnie tych obecnych na pamiętnym koncercie. Czy może być coś lepszego niż oficjalnie wydany koncert, na którym się było? Ja po obejrzeniu tych dwóch płyt czuję się trochę „happysad”. Byłam na kilku występach zespołu i ten, chociaż świetny, niczym szczególnym się nie wyróżnia. Brakuje w nim tego wszystkiego co sprawiłoby, żebym żałowała, że mnie tam nie było.